Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Matka Boska Królowa Kaszub okradziona. Mijają 22 lata od tamtych dramatycznych wydarzeń

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
W nocy z 23 na 24 kwietnia 2002 r. dokonano kradzieży insygniów z figury Matki Boskiej Sianowskiej i Dzieciątka Jezus oraz wotów. Rekoronacja odbyła się 21 lipca 2002 r.
W nocy z 23 na 24 kwietnia 2002 r. dokonano kradzieży insygniów z figury Matki Boskiej Sianowskiej i Dzieciątka Jezus oraz wotów. Rekoronacja odbyła się 21 lipca 2002 r. Sanktuarium Sianowo/archiwum 2002
Tym żyły całe Kaszuby. Wiele osób nie mogło powstrzymać łez, a sam proboszcz - ks. Waldemar Piepiórka, mocno odchorował to zdarzenie. W nocy z 23 na 24 kwietnia 2002 r. dokonano kradzieży insygniów z figury Matki Boskiej Sianowskiej i Dzieciątka Jezus oraz wotów. Rekoronacja odbyła się 21 lipca tego samego roku. Do dziś nie ujęto sprawców.

Mieszkańcy całego Pomorza byli w szoku. W nocy z 23 na 24 kwietnia 2002 roku, po raz pierwszy od 1450 roku, znalazł się człowiek, który podniósł rękę na figurkę Kaszubskiej Królowej z Sianowa. Zakradł się do sanktuarium, ukradł dwie gotyckie poświęcone korony i berło, królewskie jabłko oraz wszystkie wota dziękczynne składane u stóp Sianowskiej Pani od ponad pięciuset lat.

Sianowo leży kilkanaście kilometrów od Kartuz

Od wieków słynie z drewnianej cudownej figurki przedstawiającej Matkę Boską trzymającą na ręku Dzieciątko Jezus. Według legendy została znaleziona przez dzieci pod krzakiem paproci. Pożary poprzednich kościołów za każdym razem oszczędzały cudowną figurę, która przetrwała do dziś.

- Ludzie wzrok odzyskiwali, władze w nogach, a modły do Matki Boskiej ratowały z największych opresji - mówił w 2002 roku Marian Wencel. - Niedawno do wotów dołączyły perły ofiarowane przez pewnego kapitana za ocalenie z wielkiego sztormu.

- To świętokradztwo - stwierdził ks. proboszcz Waldemar Piepiórka. - Niektórzy myślą, że piekła nie ma... Za taki czyn sprawca jest ekskomunikowany.

Zniknęły korony, berło i wota

W 1966 roku Matka Boska Sianowska otrzymała pozłacane korony papieskie i od tego czasu jest Królową Kaszub. Właśnie te korony między innymi zniknęły ze świątyni.

- Przypuszczamy, że złodziej mógł zakraść się podczas wieczornej mszy - mówił Bogdan Gruba, członek Rady Parafialnej. - Prawdopodobnie ukrył się na chórze.

Jedna z parafianek - Aurelia Miotk, jeszcze przed nabożeństwem modliła się na chórze, gdy nagle zobaczyła nieznajomego, młodego mężczyznę wchodzącego po schodach. Mężczyzna widząc, że nie jest sam, odwrócił się i zbiegł na dół.

Poprzedniego dnia wieczorem kościół został zamknięty przez Bartłomieja Białka, brata organisty. Rano organista - Mateusz Białk, zastał nienaruszone zamki. Kiedy otworzył drzwi, zobaczył odsunięty obraz i zestawioną z podestu figurkę. Obok ołtarza głównego ziała pustką dziura po skarbonce św. Antoniego.

Wyrwany palec...

- Mimo wszystko została odprawiona msza święta - opowiadał Bogdan Gruba. - Po jej zakończeniu podszedłem do Matki Boskiej. Zobaczyłem, że złodziej wyrywając berło, złamał Najświętszej Panience palec. Na kolanach sprawdzałem posadzkę metr po metrze, aż znalazłem brakującą część.

Poszukiwania z psem

Policjanci wezwani do Sianowa przywieźli ze sobą psa tropiącego. Zaprowadził ich spod ołtarza na chór. Tam zgubił trop.

Proboszcz i członkowie Rady Parafialnej zastanawiali się jak złodziej lub złodzieje mogli opuścić świątynię. Może wmieszał się w grupę wiernych wchodzących na poranną mszę?

- Jeszcze większą tragedią, niż kradzież, byłoby ujawnienie, że zrobił to ktoś z naszej parafii - martwił się Mirosław Pryczkowski, mieszkający tuż obok kościoła.

Były to słuszne obawy, biorąc pod uwagę, że w tamtych latach obraz, chroniący figurkę, był zasuwany mechanicznie. Niewielu wiedziało, że można go odsunąć ręcznie, zrywając kłódkę z ukrytego zabezpieczenia.

W rozmowach z naszym dziennikarzem, niektórzy przypominali niedawne kradzieże i włamania, dokonane w pobliskim Staniszewie. Nieznany złodziej okradł szkolną salę komputerową, znikały samochody, dewastowano przystanki PKS. Ktoś próbował włamać się do plebanii w sąsiedniej parafii w Prokowie. A od plebanii do kościoła już tylko krok...

Również w sklepie Łucji i Zygmunta Kwidzińskich usłyszeliśmy, że mógł to być "swój złodziej".

- Bo kto by wiedział, jak dostać się do figurki? - zastanawiał się Zygmunt Kwidziński. - Ludzie z zewnątrz, przychodzący na mszę, nawet nie znają tych zabezpieczeń.

Pani Łucja z kolei przypomniała sobie, że o godz. 3 w noc włamania zaczął szczekać pies pilnujący ich domu.

- Mąż nawet wyszedł na zewnątrz, by zobaczyć, czy ktoś nie włamuje się do stojącego tuż obok kościoła sklepu. Nikogo nie zauważył - relacjonowała.

Inna mieszkanka Sianowa powiedziała krótko, że już nic nie będzie tak, jak dawniej. Przekroczono granicę.

- Niech go złapią! Tu nie chodzi o pieniądze, ale o wartości wyższe, duchowe - dodała.

Tajemniczy napis odnaleziony po kradzieży

Pierwszy symboliczny tysiąc złotych na odkupienie koron i berła, zaraz po tragedii przekazali kustoszowi sianowskiego sanktuarium działacze Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego.

- Jest to dar od członków naszego prezydium. Teraz trwa zbiórka pieniędzy wśród członków terenowych oddziałów zrzeszenia - powiedział wówczas prof. Brunon Synak, prezes ZKP.

- Po naszym apelu policja otrzymuje liczne telefony od mieszkańców. Wszystkie są sprawdzane - zapewniał Zbigniew Flis, naczelnik wydziału kryminalnego kartuskiej komendy.

O ciekawym znalezisku poinformował natomiast ks. proboszcz Waldemar Piepiórka.

- Za ołtarzem, w miejscu, gdzie zerwane zostało zabezpieczenie, pojawił się napis "Szaraki". Do napisania go posłużyła świeca - powiedział ks. kustosz. - Teraz policja sprawdza, czy ktoś dopuścił się tego aktu wandalizmu po sprofanowaniu kościoła, czy też stało się to feralnej nocy z 22 na 23 kwietnia, gdy okradziono sanktuarium.

Kartuska policja sporządziła portret pamięciowy domniemanego sprawcy kradzieży dwóch koron, berła, królewskiego jabłka, złotego serca spinającego szaty Matki Boskiej i vot dziękczynnych z sanktuarium Królowej Kaszub w Sianowie.

- Portret pamięciowy sporządziliśmy na podstawie zeznań świadków i działań operacyjnych - mówił Jacek Formela, szef sekcji dochodzeniowo-śledczej kartuskiej komendy policji.

Niestety, sprawcy lub sprawców nie udało się ująć.

Najprawdopodobniej już nigdy nie dowiemy się, co wydarzyło się dokładnie tej nocy w sianowskim sanktuarium. Trzy miesiące po kradzieży - podczas Wielkiego Odpustu Sianowskiego, miała miejsce uroczysta rekoronacja. Jan Bernard Szlaga, biskup pelpliński założył Kaszubskiej Królowej nowe korony i pozostałe insygnia.

Wrócili 11 lat później?

W nocy z 12 na 13 kwietnia 2013 roku, między godziną 2.15 a 3.04 nieznani sprawcy usiłowali ponownie włamać się do sanktuarium.

Jak poinformował dyżurny policjant z Komendy Powiatowej Policji w Kartuzach, włamywacze uciekli, gdy włączył się alarm przeciwwłamaniowy. Niczego nie ukradziono. Uszkodzili jedynie dwa zamki, a wartość strat materialnych wyceniono na 500 zł.

- Już wcześniej, tydzień a może dwa, nocą wokół kościoła jeździł samochód lub dwa z głośno włączoną muzyką - opowiadał ks. Eugeniusz Grzędzicki, kolejny kustosz sanktuarium, po zmarłym w 2008 roku ks. Piepiórce. - Zataczali takie okrążenia wokół kościoła. I tej piątkowej nocy to się powtórzyło. Około godziny 2 znów usłyszałem dudniącą muzykę. I auto czy auta. A kilka minut po godzinie 3 włączył się alarm w kościele. Sprawdziłem przez okno, nic nie było widać. Więc poszedłem do kościoła i ponownie uruchomiłem alarm. Myślałem, że jeśli ktoś jest w środku, alarm się ponownie uruchomi. Ale było cicho, więc uznałem, że to fałszywy alarm. Rano jak zwykle otworzyłem rano kościół, kraty, i chciałem odprawić drogę krzyżową. Zauważyłem wtedy, że drzwi bocznej kaplicy są przymknięte. Zobaczyłem, że futryna była wyrwana, a drzwi poniszczone. Widać włamywacze weszli przez nie do wnętrza kościoła, a gdy włączył się alarm, uciekli. Zgłosiłem włamanie na policję.

Pies tropiący podjął trop, włamywacz uciekł przez plac pielgrzymkowy i schodkami koło Domu Geriatrycznego. Tam prawdopodobnie wsiadł do samochodu i odjechał.

Czy byli to ci sami sprawcy, którzy dekadę później postanowili ponownie wyruszyć na łowy, skoro wcześniej się udało? Nie wiadomo. Jeśli tak, to pewnie zdziwili się, widząc nowe zabezpieczenia antywłamaniowe.

Najprawdopodobniej jednak były to całkiem inne osoby. Mało prawdopodobne wydaje się, żeby ktoś próbował dokonać podobnej profanacji figury Matki Boskiej jak w 2002 roku.

(Na podstawie materiałów archiwalnych z 2002 i 2013 roku)

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zukowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto