Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podczas wiosennych spacerów w lesie, bądźmy ostrożni i... patrzmy pod nogi! Marian Wnuk-Lipiński napotkał jadowite żmije!

Lucyna Puzdrowska
Lucyna Puzdrowska
Trzeba posiadać choć minimum wiedzy jak się zachować, napotykając leśne zwierzę czy gada.
Trzeba posiadać choć minimum wiedzy jak się zachować, napotykając leśne zwierzę czy gada. Marian Wnuk-Lipiński
Około dwa tygodnie temu, gdy temperatura podskoczyła do 20 stopni Celsjusza i mocno przygrzało słoneczko, jeden z naszych Czytelników wybrał się na spacer i na leśnej drodze, przed wejściem do Lasu Mirachowskiego od strony Paczewa, napotkał węże, które wygrzewały się w słońcu. Opublikowaliśmy zdjęcia na redakcyjnym Facebooku. Padło wiele pytań odnośnie tych gadów. Zwróciliśmy się z nimi do Nadleśnictwa Kartuzy. Mamy już odpowiedzi leśnika na to oraz inne pytania związane z napotkaniem w lesie dzikiego zwierzęcia. Jarosław Pawlikowski podzielił się z nami cennymi ciekawostkami.

Na wygrzewające się w słońcu węże natknął się nasz Czytelnik - Marian Wnuk-Lipiński, którego pasją jest fotografowanie. To dzięki niemu możemy się z państwem dzielić wieloma wspaniałymi zdjęciami zjawisk przyrodniczych i krajobrazów. Zrobił też zdjęcia napotkanym przy wejściu do Lasu Mirachowskiego od strony Paczewa, wężom. Po skonsultowaniu zdjęć z Nadleśnictwem Kartuzy okazało się, że nie są to ot takie sobie zwyczajne węże.

Spotkanie pana Mariana z... wężami mogło się skończyć nawet tragicznie

- To żmija zygzakowata. Oczywiście jadowita, ale nie jak mamba czy kobra - mówi Jarosław Pawlikowski z Nadleśnictwa Kartuzy. - Ukąszenie jest groźne, zwłaszcza dla dzieci, ze względu na niską wagę w stosunku do ilości wstrzykniętej toksyny. Na pewno śmiertelnie groźna dla psów. Nie każde ukąszenie jest związane z wstrzyknięciem jadu, ponieważ ta czynność dla żmii jest związana z dużym wydatkiem energetycznym.

Jak dalej kontynuuje pan Jarosław, żmija nie atakuje sama z siebie. Groźna jest jak się zbytnio zbliżymy, albo np. na nią nadepniemy.

- Jeżeli jest ciepło, to raczej gad się szybko oddali, ale jeżeli jest chłodno, to jej ruchy są spowolnione i szansa na przypadkowe nadepnięcie jest większa - kontynuuje leśnik. - Powszechnie znane są trzy odmiany barwy czarnej, jak ta na zdjęciu państwa czytelnika, a także brązowej, lekko miedzianej, z wyraźnym zygzakiem oraz szarej, w różnych odcieniach, też z wyraźnym zygzakiem. Jeżeli zdarzy się ukąszenie, trzeba niezwłocznie zgłosić się do szpitala, gdzie lekarz zadecyduje o leczeniu.

Jak dodaje Jarosław Pawlikowski, nigdy nie wolno samodzielnie rozcinać miejsca ukąszenia, ani blokować dopływu krwi, tylko spokojnie, ale niezwłocznie udać się do lekarza. W przypadku komplikacji np. jeżeli są objawy gwałtownego uczulenia na toksynę, należy natychmiast wezwać karetkę. Tu pomocny jest nr 112.

- Żmija jest zwierzęciem będącym pod ochroną i z punktu widzenia człowieka pożytecznym. Żywi się głownie gryzoniami, które uśmierca za pomocą jadu, a następnie połyka w całości - dodaje kartuski leśnik.

Jarosław Pawlikowski udziela też cennych wskazówek, jak zachować się w lesie, gdzie można napotkać żmije jadowite.

- Tam, gdzie spodziewamy się spotkać żmiję, patrzmy uważnie pod nogi i sprawdzajmy miejsce, w którym chcemy usiąść. Bezpiecznie jest mieć wysokie, solidne buty, bo żmija w zasadzie atakuje tylko do wysokości naszej kostki. Poza tym, gdy wędrujemy w ciężkich butach, żmije usłyszą nas z daleka - dodaje pan Jarosław.

Co zrobić, gdy natrafimy w lesie na ranne zwierzę?

Okazuje się, że w takiej sytuacji wyjścia są dwa - albo skontaktować się z najbliższym nadleśnictwem, albo urzędem gminy.

- To gmina ma bowiem zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt obowiązek opieki nad wszystkimi zwierzętami: domowymi, bezdomnymi i dzikimi. Powinna zapewnić im ewentualne schronienie czy opiekę weterynaryjną. W tym zakresie gmina może liczyć na współpracę i pomoc ze strony członków Polskiego Związku Łowieckiego, których zobowiązują do tego przepisy - kontynuuje Jarosław Pawlikowski. - Leśnicy oczywiście chętnie doradzą, jak zachować się przy zetknięciu z rannym zwierzęciem oraz pomogą w nawiązaniu kontaktu z gminnymi urzędnikami i weterynarzami.

A jeśli napotkamy w lesie "malucha", który wygląda na porzuconego przez matkę?

Tu już pan Jarosław udziela bardziej rygorystycznych podpowiedzi. Jak mówi, prawie wszystkie zgłoszone wypadki znalezienia "porzuconego" młodego zwierzęcia, to fałszywy alarm. Nie należy zbytnio zbliżać się do takich zwierząt, dotykać ich i pod żadnym pozorem zabierać ich z lasu.

- Pozostawianie młodych zwierząt samych, na przykład zajęcy, saren czy dzików, to nie brak dbałości o potomstwo ze strony rodziców, ale wręcz przeciwnie, objaw troski o ich byt - mówi Jarosław Pawlikowski. - To wypracowana przez zwierzęta strategia przetrwania. Młode zwierzę nie wydziela intensywnego zapachu, więc nie wyczują go drapieżniki. Mało się porusza i ma maskujące ubarwienie, co zapewnia mu ochronę. Ciągła obecność dorosłych zwierząt w pobliżu, zagraża młodym i ściąga uwagę drapieżników. Matka dyskretnie obserwuje młode, a zbliża się do nich tylko na czas karmienia. W takich przypadkach należy więc zachować szczególną ostrożność, żeby nie zostać zaatakowanym przez rodzica "porzuconego" malucha. Poza tym, nawet gdyby udało się wynieść zwierzę z lasu, nie ma ono szans na przetrwanie poza swoim naturalnym środowiskiem.

Czy można zabezpieczyć się przed kleszczami?

Okazuje się, że wcale nie kontakt ze żmiją czy dzikim zwierzęciem zniechęca wiele osób do leśnych spacerów, a właśnie kleszcze, które mogą cichaczem wbić się w nasze ciało, a my spokojnie spacerujemy dalej.

- Przede wszystkim kleszcze zagrażają nam nie tylko w lesie, równie groźne są dla nas na łące, w ogrodzie, parku lub nad wodą. Czyhają na ofiarę wszędzie tam, gdzie są trawy, paprocie. Lubią też liście leszczyn. Paradoksalnie suche bory sosnowe są bezpieczniejsze od miejskiego parku - objaśnia Jarosław Pawlikowski.

Jak dodaje, przed każdym spacerem, gdziekolwiek się udajemy, warto zadbać o profilaktykę. Nawet co trzeci kleszcz może przenosić krętki boreliozy. Uchronimy się przed wszelkimi kleszczowymi kłopotami stosując odpowiednie ubranie, czapkę i zabezpieczając się profilaktycznym środkiem chemicznym zakupionym w aptece. Po powrocie ze spaceru w miejscu, gdzie można było spodziewać się kleszczy, niezbędna jest kontrola ciała.

- Domowe metody polegające na smarowaniu kleszcza różnymi specyfikami nie są polecane. Ułatwiają wprawdzie usunięcie pasożyta, lecz jednocześnie odcinają mu dostęp do powietrza, co zwiększa u niego wydzielanie śliny i wymiocin wstrzykiwanych do krwi człowieka. To z kolei skutkuje zwiększonym ryzykiem zakażenia poważnymi chorobami - kontynuuje Jarosław Pawlikowski. - Dlatego zawsze w takim przypadku należy udać się na SOR, gdzie zajmie się wyciągnięciem kleszcza fachowiec.

Spacery po lesie z psem

Oczywiście jak najbardziej możemy wziąć naszego ukochanego pupila do lasu, ale w żadnym przypadku nie wolno go spuszczać ze smyczy. Mówi o tym ustawa o lasach oraz art. 166 kodeksu wykroczeń.

- Należy pamiętać, że nawet mały, pozornie spokojny pies, to drapieżnik, który w genach ma polowanie: pogoń i zabijanie. Psy w lesie wprowadzają ogromny niepokój i są przyczyną śmierci wielu zwierząt. Należy zatem rygorystycznie przestrzegać tego nakazu nie tylko z obawy przed mandatem, ale przede wszystkim w trosce o przyrodę - mówi kartuski leśnik.

Co z fotografowaniem napotkanych zwierząt?

No właśnie, czy nasz Czytelnik i fotograf pasjonat może się czuć bezpieczny? Wszak zrobił fotki żmijom zygzakowatym... bez ich pozwolenia. A tak poważnie, Ustawa o ochronie przyrody zakazuje umyślnego płoszenia i niepokojenia zwierząt, chwytania ich i niszczenia miejsc lęgowych. Można obserwować zwierzęta, a także fotografować i filmować je, ale z bezpiecznej odległości.

Marian Wnuk-Lipiński jak najbardziej spełnił te kryteria i nic mu nie zagraża. Uff!

Co zrobić w przypadku potrącenia samochodem zwierzęcia leśnego?

To było ostatnie pytanie do Nadleśnictwa Kartuzy i okazuje się, że sprawa wcale nie jest taka prosta. Okazuje się, że zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt, kierowca auta, który potrącił zwierzę, powinien zapewnić mu stosowną pomoc i zawiadomić w razie potrzeby służby weterynaryjne oraz policję. Nie ma potrzeby wzywać leśników, co często się zdarza, bo obowiązek usunięcia zwierzęcia z drogi spoczywa na zarządcy drogi oraz gminie.

- Jeśli jest to dzikie zwierzę, żyjące w stanie wolnym, to stanowi własność skarbu państwa, który zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego nie odpowiada za takie szkody. Na odszkodowanie kierowca może liczyć tylko w przypadku, gdy posiada odpowiednią polisę AC lub gdy szkoda powstała w związku z polowaniem. Wtedy odpowiedzialność za szkodę ponosi zarządca obwodu łowieckiego, od którego możemy domagać się odszkodowania - dodaje Jarosław Pawlikowski.

Jeśli macie państwo jeszcze jakieś pytania dotyczące leśnych spacerów czy dzikich zwierząt, piszcie na naszym Facebooku. Zadałam leśnikowi te, które zadawaliście po publikacji zdjęć pana Mariana na naszym redakcyjnym profilu.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na zukowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto